RPG

Przez miasto od portu minęliście masę korsarzy i zbrojnych. Jedni uzbrojeni lepiej drudzy gorzej.
Kiedy przechodziliście koło jednej ze ścian budynku zauważyłaś na niej kilka portretów.
Widnieje na niej pewien jegomość z bliznami i drugi o demonicznym uśmiechu.
Pod tym z demonicznym uśmiechem widnieje podpis.
"13. Winny zdrady stanu skazany na śmierć po przez poćwiartowanie. Żywy lub martwy." Nagroda wynosi 100 tysięcy złotych Sutesów.
Pod drugim zaś widnieje napis.
"Quzuru. Winny współpracy z 13. Prawa ręka zbrodniarza. Żywy lub martwy." Nagroda wynosi 50 tysięcy złotych Sutesów.
Są też inne listy gończe nawet za kilkadziesiąt Sutesów lub kilka set.
Darkios popatrzył na nie.
-Wygląda zabawnie panienko. - uśmiechnął się jak nigdy dotąd.
Wiesz, że jako barbarzyńca kocha walczyć.
Usłyszałaś krzyk a potem hałas. Darkios momentalnie zasłonił cię swoim ciałem. A nieopodal was upadł mężczyzna na bruk. Po dziwnym kącie odgięcia głowy od tułowia jesteś pewna że jest martwy. A kałuża krwi pod nim stopniowo sie powiększająca upewnia cię o tym.
W oknie kilka metrów dalej w kamienicy stoi mężczyzna w czarnej Bandamie. Przy pasie ma dziwny miecz. Jest chudy ale wysoki.
Gapie nieopodal zebrali się i debatują nad nieszczęśnikiem.

Głos I:
-To "Szczur" z załogi "Krwawego" Ivana
Głos II:
-Teraz na pewno wpływy Ivana zmniejszą się w mieście.
Głos III:
-To zapewne ten szalony szermierz z Białego Miasta.
Głos I:
-Działa na polecenie panienki Skarleth.
Głos III:
-Debilu o tym się nie mówi. - palnął kompana w potylicę.
Głos II:
-Chodźmy stąd zanim się w coś wmieszamy.
Tłumek rozszedł się tak szybko jak się pojawił. Zostawiając trupa na środku bruku umarzanego we własnej krwi.

Darkios popatrzył na ciebie i pokręcił przecząco głową.
-Nie było go na żadnym liście gończym. Prawdo podobnie on jest łowcą nagród. A co do tych dwóch. - pokazał na tych o najwyższej nagrodzie. -Chyba za wysokie progi jak na nas panienko. - uśmiechnął się.
Kiedy wy tak rozmawiacie a gawędź odeszła od trupa do waszych uszu doleciał brzdęk metalu obijającego się o metal. Zanim zdążyliście cokolwiek zrobić z dwóch stron nadbiegły patrole straży portowej w kolczugach. W dłoni trzymają prostokątne tarcze i włócznie.
-Panienko musimy się poddać opór zakończy się naszą śmiercią a tak mamy szansę oczyścić się z zarzutów. - podniósł dłonie w geście poddania.
^Widzę, że nie pierwszy raz zostałeś zatrzymany przez straż. - popatrzył na dwójkę ludzi.
Ci bez słowa podeszli po prawo i lewo otaczając Darkiosa. Ten poszedł za nimi w escorcie. Rzucił przez ramie spojrzenie na ciebie kiedy znikał za rogiem budynku. Jego mina była posępna. Widocznie obawia się o ciebie.
^Tamten miał posturę i gabaryty wojownika lecz ty panienko. - podszedł do ciebie. -Nie wyglądasz na wojowniczkę ani na zabójczynie. - obszedł cię w koło. -Kim jesteś zatem? - stanął i popatrzył na ciebie bacznie.

Popatrzył na ciebie przymrużonymi oczyma.
-Tabitha powiadasz. - potarł palcem swoją brodę. -Pierwszy raz słyszę takie imię. Może dla tego, że jesteś elfką. - zabrał palec.
Obszedł cię w koło po czym stanął przed tobą na wprost ponownie.
-Nie jesteś z tego miasta ani Cesarstwa. - złożył dłonie na piersi. -A wiesz młoda damo że rwa wojna? Twój towarzysz został zabrany do innego dowódcy na przesłuchanie. - skinął głową na strażnika.
Ten pobiegł w stronę Darkiosa.
-Jeśli potwierdzą się wasze słowa będziecie wolni jeśli nie aresztuje was. Takie jest prawo ja mam je tylko respektować. - pokazał niebieski płaszcz na swych ramionach. -Kolor ten oznacza sierżantów w straży portowej. Zapamiętaj go proszę. - zerknął za strażnikiem.
Ten nadbiegł szybko i powiedział mu coś na ucho.
-Zatem twoje słowa się potwierdziły Tabitho. Nie pakujcie się w kłopoty. - podniósł dłoń a strażnicy ruszyli naprzód.
Darkios idzie powolnym krokiem za budynku.
-A jeśli chodzi o pracę w porcie zawsze potrzeba kogoś do dźwigania. - uśmiechnął się i odszedł.
Po chwili zniknęli za budynkami tak szybko jak się pojawili.

Darkios uśmiechnął się.
-W porcie dam sobie rade z dźwiganiem bo silny jestem ale ty jednak nie dala byś tam rady. - podszedł bliżej i patrz się na ciebie. -Tawerna jest za rogiem mijałem ją wraz z strażnikami. - pokazał kciukiem za swoje plecy.
Dźwięk ulicy wrócił do normy a bryza od morza wprowadziła w zatęchłe ulice powiew świeżości.
Dostrzegłaś, że trupa zabrali. Nie dostrzegłaś tylko momentu kiedy i jak. Tak bardzo przestraszył cię ten sierżant a raczej skupił na sobie twoją uwagę.
Na uliczkę weszło kilku mężczyzn odzianych w zielone płaszcze. Rzucają się bardzo w oczy.
^Ryby!!! Świerze ryby!!! Kupujcie świeże ryby!!! - słychać w oddali głos przekupki.
Dostrzegłszy, że Darkios patrzy na nich bacznie i oczekuje twojej decyzji.

-Są dziwni i wyróżniają się na tle innych przechodniów. - popatrzył ci w oczy. -To jakaś grupa ale nie strażnicy. Wiec mogą to być piraci. A ich nienawidzę na całym świecie najbardziej. Jednak nie koniecznie muszą nimi być. Mogą należeć do kampanii najemniczych, gildii lub prywatnej armii szlachcica. Nie wiem a chętnie bym się dowiedział. - spuścił wzrok.
po czym obszedł cię i udał się w ich kierunku.
Masz złe przeczucia co do tego co może w kierowany emocjami zrobić.

Ludzie w zieleni popatrzyli w waszą stronę. jest ich około 12. Poza płaszczami skrywających ich dokładnie nie da sie określić czy są opancerzeni czy nie. jeśli mają coś to lekkie pancerze lub lekkie-średnie zbroje. U pasa wisi im miecz jednoręczny.
Darkios stanął. Zszokowany swoim czynem.
Znowu ludzie rozbiegli się a tamci podzielili się na trzy grupy. Dwie z nich odcinają wyjścia z zaułku a kolejna idzie na was.
-Moje posunięcie w gniewie oraz twój krzyk nie był dobrą decyzją. - na jego twarzy widać niepokój.
A potencjalny wróg się zbliża. Coraz szybciej.

Darkios zatrzymał się lecz jego mina mówi, że jest zły.
-Nie wiem czy chcecie coś od nas czy nie ale sprawdzimy to. - odezwał się jeden z nich.
Skinął ręką a pozostałą trójka was otoczyła jeden po prawo i po lewo oraz z tyłu.
^Jestem Darkios towarzysz tej młodej damy i za razem jej ochroniarz. - pokazał cie prawą dłonią.
Mężczyzna zerknął na ciebie i uśmiechnął się.
-Panienka jest elfka do tego młodą. - podrapał się po lekkim zaroście. -Elf na tej wyspie to rzadkość a do tego w Wschodnim Cesarstwie. - opuścił dłonie.
Przemówił w dziwnym języku do swoich towarzyszy a potem przemówił do ciebie w elfiej mowie.
*Mam na imię Rastus i jestem najemnikiem, który przybył do tego miasta na polecenie pewnej szlachcianki. Jeśli jesteś zainteresowania podążaj na mnie. - uśmiechnął się.
Darkios spogląda na ciebie nerwowo. Jest niezadowolony, ze nie wie o co chodzi.
Ludzie w drodze rozstąpili się i wpuszczą ludzi.
^Nie lubię kiedy nie wiem co się dzieje. - zazgrzytał nerwowo zębami.
jeden z zielonych dobył szable. Jednak Rastus powstrzymał go uniesieniem dłoni.