-Szukacie pracy zatem chodź za mną? - podrapał się palcem wskazującym po brodzie. -Ty również olbrzymie. - uśmiechnął się do ciebie.
Jeden z mężczyzn koło Darkiosa parsknął śmiechem.
^Puścić was wolno? Przecież was nikt nie więzi. Prawda chłopcy? - pozostała dwójka wzruszyła ramionami i pokręciła głową zaprzeczając.
Bawi się wami znając wasze beznadziejne położenie.
Darkios zgrzyta zębami coraz bardziej a żyła na jego skroni pulsuje ze zdenerwowania.
*Możecie nas puścić lub trzymać ale godności nam nie zabierzecie. - na te słowa skoczył do przodu.
Zimna stal zatopił się w jego brzuchu a on z grymasem bólu na twarzy zacisnął dłonie na gardle.
Rastus powstrzymał swych kompanów podniesieniem ręki przed posiekaniem Darkiosa.
-To ich sprawa i tylko oni musza je sami rozwiązać. Wygra ten po kogo stronie jest racja komu bóg sprzyja. -widzisz, że opuścił dłoń.
Plama szkarłatu na ubraniu Darkiosa się powiększa a krew spływa po ostrzu i ubraniu barbarzyńcy.
Rana jest poważna. Wiesz o tym nawet ty.
Twarz mężczyzny robi się sina a potem przewalił gałkami i zwiotczał w dłoniach olbrzyma. Ten czyn kosztował Darkiosa sporo wysiłku.
*Nie będę uległym psem Tabitho. Nigdy ... - upadł na kolana i zemdlał z upływu krwi.
-To cud, że wytrzymał tyle. -podszedł do niego i sprawdził tętno. -Żyje. Rann sprowadź Aabb. Niech zajmie się nim. - mężczyzna odprowadził swego podwładnego wzrokiem. -Wybacz ale tak działa świat. Wygrywa silniejszy lub sprytniejszy. - podał ci rękę.
Kolejny w zieleni podszedł do twego towarzysza i zaczął tamować krwotok.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
- NIE!! coś Ty zrobił?! Nie musiałeś go dźgać!
Padam na kolana przed Darkiosem i obejmuję dłońmi jego twarz:
- Darkios otwórz oczy! Obudź się! Darkios proszę nie umieraj!
Odwracam twarz w stronę Rastusa:
- Ratujcie go! Nie pozwólcie mu umrzeć!
Ostatnio edytowany przez AnelraM (2016-03-12 22:58:29)
Offline
Darkios leży w kałuży szkarłatu która z każdym uderzeniem jego serca się powiększa. Serce bije słabiej a ty czujesz na dłoniach jak ciepło jego życia opuszcza jego ciało.
Ciało Darkiosa potężne i umięśnione teraz wydaje się być bezsilne i sflaczałe.
Mężczyzna udzielający u pierwszej pomocy ciągle walczy z nasilającym krwawieniem.
-Potrzebna natychmiastowa operacja a i tak nie wiem czy to coś da. -włożył dłoń w ranę. -Szabla uszkodziła jelita i bóg jeden wie co jeszcze. Poza pierwszą pomocą nie wiele mogę dla niego zrobić. - popatrzył na swego przywódcę.
Ten popatrzył na ciebie i zmrużył oczy. Po czym popatrzył na swego podwładnego.
ten tylko przecząco pokiwał głową.
^Rób co możesz do przybycia Aabb. Jeśli ona nie pomorze to tego nieszczęśnika czeka tylko śmierć. - położył ci dłoń na ramieniu.
Po czym łagodnym tonem przemówił.
^Nikt nie chciał was skrzywdzić. ten incydent pokazuje tylko jak nie tolerancyjni jesteśmy młoda elfko. Mój człowiek za niewyparzoną gębę zapłacił życiem. - pokazał uduszonego podwładnego leżącego nieopodal Darkiosa. -Zaś twój przyjaciel z woli bogów nadal walczy o życie. Też płaci cenę swej porywczości. Nic nie dzieje się bez przyczyny Tabitho. - uklęknął przy tobie i cie przytulił.
poczułaś szczerość i dobroć płynąca od niego oraz ciepło jego ramion i torsu. Dziwnie to wpłynęło na ciebie. Wręcz uspokoiło lekko.
*Ty jak zawsze Rastusie podrywasz niewiasty. - usłyszałaś melodyjny głos kobiecy za pleców. -Jestem wedle ... -głos się urwał a ty kiedy się odwróciłaś dostrzegłaś piękna niewiastę o czarnych włosach.
Podkasała rękawy i położyła na bruku pas po czym przystąpiła do udzielania pierwszej pomocy. Szybko zatamowała krwawienie. Nie trwało to dłużej niż 15 uderzeń serca. Po czym przyłożyła dłonie do rany i zaczęła coś mamrotać pod nosem. Niestety nie dosłyszałaś co. jesteś pewna po kolorze że jest to czar leczenia. Niebieska poświata spowiła jej ręce a krwotok całkowicie ustąpił.
*Udzieliłam mu pierwszej pomocy ale jego stan jest krytyczny. - otarła starannie dłonie chusteczką. -Musimy go przenieś tu nie mogę operować. - popatrzyła na Rastusa.
^Wy dwaj!!! - krzyknął na mężczyzn stojących najbliżej. -Zabierzcie go do gospody gdzie mamy tym czasowe kwatery. A ty Tabitho chodź z nami. - puścił cię i ruszył przed siebie w stronę skąd wcześniej przyprowadziła straż Darkiosa.
Dwaj mężczyźni z trudem dźwignęli jego ciało.
*Ostrożnie. Wy dwaj pomóżcie im. - pokazała kolejną dwójkę.
Ci beż słowa sprzeciwu poszli pomóc kompanom. I ruszyli za dowódcą.
*Chodź słońce ze mną. - kobieta podała ci dłoń.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Mężczyźni idą szybkim krokiem z wielkim wysiłkiem pokonują kolejne kroki.
W oddali widzisz już szyld gospody "Wesoły Latarnik". Budynek jest starą latarnia morska i na szczycie powiewa jakaś flaga ale nie jesteś w stanie jej dostrzec dokładnie. Jest zielonej barwy.
Widzisz, że przed gospodą stoi dwóch mężów z tarczą i halabardą. Przepuścili swych towarzyszy i Darkiosa ale dziwnie zerkali na ciebie i Aabb.
-Idziemy do ich siedziby tam jest lepsze miejsce a i moje narzędzia medyczne są w środku. Darkios jak go nazywasz potrzebuje operacji. Dzięki magii powstrzymałam krwawienie jednak nie pomoże to na długą metę. Trzeba poskładać go jak najszybciej. - uśmiechnęła się.
Jej dłonie są wyjątkowo miękkie i delikatne. I do tego jak na twój gust dość duże. Chociaż morze ci się tak tylko wydawać.
W środku jest dużo uzbrojonych mężczyzn w zieleni jedni w jasnej drudzy w ciemnej.
-Zostań tu ja udam się na piętro i zrobię co w mojej mocy aby przeżył. - przytuliła cie i ruszyła na górę.
Zostawiła cię pośród obcych uzbrojonych mężczyzn. Widzisz kilku zerka na ciebie. A barman za ladą poleruje kufle.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Czujesz ich palące spojrzenia na swych kobiecych kształtach. Jednak wszystko się diametralnie zmieniło kiedy do gospody "Wesoły Latarnik" wszedł wielki mężczyzna niczym góra w pancerzu. Ogromny młot niczym konar drzewa wisiał mu na plecach a głownia dotykała posadzki prawie. Była wielka i pokryta kolcami. Młot nie służył tylko do miażdżenia ale zadawania jak największego cierpienia swej ofierze. Z każdym krokiem podłoga trzeszczała złowrogo ostrzegając że stare deski są na progu swej wytrzymałości.
Odepchnął paru mężczyzn w zieleni tak, że nieszczęśnicy uderzyli z impetem o sąsiednie ściany. Przelatując w powietrzu po kilka metrów.
Na piersi ma wielki młot a zbroja jest przepięknie wykonana. Świeci się niczym była by z czystego srebra.
-Piwa barmanie!!! - ryknął a ty niemal nie spadłaś z siedziska.
Barman trzęsącymi się dłońmi podał mu napitek. Olbrzym dostrzegł to i złapał za kufel opróżniając jego zawartość jednym haustem.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Mężczyzna nie zauważył cię jednak dostrzegłaś uśmiech na jego twarzy. Prawdo podobnie nie przybył tu aby ci zaszkodzić tylko najzwyczajniej w świecie się napić.
Z góry zszedł jeden mężczyzna i podszedł do ciebie.
-Aabb mówi, że twój towarzysz ma silny organizm. Wyjdzie z tego ale potrzeba będzie czasu. - po czym ukłonił się i odszedł z powrotem na górę pośpiesznie.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline
Na tą wiadomość ucieszyłam się niezmiernie. Zapomniałam, że jestem w otoczeniu nieznanych mężczyzn i olbrzyma. Chciałabym pójść na górę, ale nie wiem czy mogę. Może Rastus coś wymyśli. Kurcze gdzie on jest. Rozglądam się w około.
Ostatnio edytowany przez AnelraM (2016-03-20 22:19:17)
Offline
Podchodzę do stolika:
-Wybaczcie, że przeszkadzam
Zwracam się do podwładnego Rastusa:
-Chciałabym pójść na górę i zobaczyć mojego przyjaciela, ale nie wiem czy mogę. Pomożesz mi?
Ostatnio edytowany przez AnelraM (2016-03-20 22:35:21)
Offline
Uśmiechnął się i zmierzył cię wzrokiem. po jego minie widać, że zafascynowany jest twoim ciałem.
-Oczywiście możesz jednak nie wchodź do pokoju 5. Pod żadnym pozorem tam nie wchodź. - przechylił kufel opróżniając zawartość do końca.
Mężczyźni obok niego też opróżnili kufle i odstawili z głośnym stuknięciem o drewniany blat stołu.
*Na nas czas panienko. - powiedział jego towarzysz i odszedł w stronę wyjścia.
Pamiętam Tę Noc.
Na Niebie Gwiazdy.
Na Ziemi Ciała wrogów.
Offline