RPG

-Męczy lub nie, nawet mi było ciężko Cię dostrzec przez ten ułamek sekundy. A co dopiero biedny Pedro miał powiedzieć? - chodzi nerwowo w koło. -Nie pokazuj tego na co dzień. Możesz z tego zrobić swoją tajną broń.
Popatrzyła na doktora a ten przytaknął,
-Dziś śpisz tu i nie ruszasz się. - popatrzyła na doktora a ten poszedł za nią.
Zostawili Cię w kajucie medycznej. Zdyszanego z poranionymi stopami i udem.

Krwi nie ma tu ale widzisz kilka ciekawych rzeczy medycznych, które mógł byś wykorzystać w czasie mordowanie. Chodź by pilę do amputacji kończyn. Jest zakrzywiona i wygląda na maczetę niż na piłę. Wszelkie skalpele i inne narzędzia do ratowania życia jak i jego odbierania.
-Widzę, że podoba Ci się moje lecznica ... - odezwał się lekarz, który wszedł nie zauważony ani nie usłyszany przez Ciebie.

-Bo nią była ale już za stary jestem aby władać ją w innym celu niż do ratowania życia. - uśmiechnął się. -Po tylu latach ile mam na karku sam byś się tak poruszał. A już na pewno Twoje ciało.
Tymi słowy dał ci do zrozumienia że nie zawsze był medykiem a po jego chodzie widzisz że było mu bliżej do zabójcy niż do wojownika. Stąpa cicho i miękko niczym skradający się kot.

-Nie. - uśmiechnął się.  -Nie nauczę Cię nic ponad to co sam umiesz już. Moim nauczycielem jest życie a teraz zamiast je odbierać ratuje. W tym znalazłem ukojenie dla duszy i serca.
Podszedł do szafki i wydobył z niej jakieś zawiniątko. Odwinął je a widzisz, że w środku jest nóż z pochwą. Ostrze jest stare ale zadbane. Gdzie niegadzie są ślady po spotkaniu z innym orężem lub zbroją. Nie jest za długie ale grube i wąskie. Bardziej do pchnięć niż cieć. Otwór w rękojeści z drewna i skóry pasuje na kciuk aby lepiej zaciskać go w dłoni. A oczko z tyły pasuje do dowiązania sznurka aby nóż po rzucie nie zginął.
-Służył mi 30 lat a teraz jest tylko ozdobą i wspomnieniem. Mi się nie przyda ale tobie owszem. Proszę weź go. - położył ci zawiniątko na dłoniach.

Uśmiechnął się.
-O dobrych zabójcach się nie słyszy. Słyszy się o partaczach i o tych, którzy chcą być złapani. W tym fachu chodzi o dyskrecje i sprycie. Zapamiętaj to. - podszedł do szafki i zaczął sprzątać.
Pa patrzył się na ciebie i uśmiechnął.
-Bez zmysłu równowagi będzie kiepski z ciebie zabójca Ezjo. - wrócił do pracy.
Statek się kołysze ospale pod wpływem lekkich falowań wody.

Uśmiechnął się ponownie.
-Wiesz jak coś podane jest na złotej tacy nie jest to tak apetyczne niż dojście do wszystkiego własnymi siłami. Pamiętaj chcesz efekty. na to potrzeba ciężkiej pracy i czasu. - uśmiechnął się i zaczął ucierać poroże jakiegoś jelenia na proszek do lekarstwa.
Dziwny zgrzytający dźwięk oznaczał, że mężczyzna zakończył rozmowę z Tobą.

Szkolisz się a czas mija spokojnie. Poddajesz się treningom samemu oraz wykonujesz treningi wspólne pod okiem Cat.
Tak minęło Ci 6 błogich dni. Jedzenie jest dużo lepsze a i poznałeś co nie co o fachu swoim. Czasem rzucają nożami do celu na pieniądze a czasem grają w kości. W sumie są dwie gry w jakie grają klasyczne kości i kościany poker. Słyszałeś, że czasem grają w licytację oczek jakie wypadnie ale mało w to osób gra na pokładzie.
Załoga jest znudzona ciągłym lenistwem. Więc i bójki są. Właśnie chyba ktoś idzie bić się z tobą.
-Ezjo!!! - krzyknął po czym rzucił butelką po rumie.
Ta leci z dużą szybkością. Wiesz, że jej nie unikniesz ale masz swojego asa w rękawie.

uniknąłeś butelki o włos po czym doskoczyłeś do niego i przypierdoliłeś mu z piąchy w szczękę tak że wyleciał w powietrze z impetem.
-No ładnie, ładnie. Ktoś nie słucha moich słów. - z górnego pokładu Cat złowrogo zerka na Ciebie.
Po czym zeskoczyła a po chwili bezwładne ciało marynarza upadło na pokład. Paru jego kolegów podbiegło do niego.
^Żyje. Stracił przytomność. - podnieśli go ostrożnie.
-Wy dwaj. - pokazała na mówiącego i jeszcze innego marynarza stojącego obok niego. -Zanieście go pod pokład do medyka. A Ty ... - spojrzała na ciebie gniewnie. -Chodź ze mną.
Ruszyła kocim chodem w kierunku ładowni nr 2.